
Prawda jest pierwszym obowiązkiem ucznia Chrystusa. Dlatego muszę to napisać o Radiu Maryja i słowach Przemysława Czarnka
Kiedy niedawno usłyszałem na antenie Radia Maryja słowa Przemysława Czarnka, że „Prezydent Nawrocki spełnił wszystkie obietnice”, coś we mnie pękło. Nie dlatego, że polityk przesadził — bo do przesady jesteśmy już przyzwyczajeni.
Pękło dlatego, że zrobił to na antenie medium, które przez lata nie tylko karmiło się zaufaniem wiernych, ale wręcz budowało swoją misję na Ewangelii i Prawdzie.
A przecież człowiek wierzący wie jedno:
kłamstwo nie staje się prawdą dlatego, że wypowie się je w radiowej kaplicy.
A fakty — te nie mają barw partyjnych.
Karol Nawrocki nie spełnił wszystkich obietnic.
Nie złożył projektu obniżki VAT pierwszego dnia — choć obiecał.
Nie obniżył cen prądu o 33% — choć mówił o tym gwarancyjnie.
Nie zaprezentował ustaw dotyczących szkoły, prac domowych czy ochrony dzieci — choć zapowiadał.
To nie są interpretacje.
To są sprawdzalne fakty, które można zestawić jak różańcowe paciorki: jeden po drugim.
Dlatego z takim bólem słucha się polityka, który — zamiast służyć prawdzie — próbuje przykryć ją emocją, frazą, lojalnością wobec partyjnego dworu.
Czy naprawdę musiało do tego dojść właśnie w Radiu Maryja?
W moim domu to radio grało przez lata.
Wspieraliśmy je finansowo, bo wierzyliśmy, że stoi za nim misja: Bóg, Ewangelia, troska o człowieka.
A dziś?
Dziś z przykrością widzę coś innego.
Widzę radio, które:
-
potrafi przemilczeć fakty, byle tylko partia rządząca była chroniona,
-
bardziej przejmuje się losem polityków niż losem prawdy,
-
traktuje słuchaczy jak elektorat, nie jak wspólnotę wiernych.
Trudno to napisać, ale napiszę:
Dla mnie Radio Maryja przestało być radiem katolickim w chwili, gdy polityczna lojalność stała się tam ważniejsza niż Dziesięć Słów Boga.
Bo katolicyzm bez prawdy jest atrapą.
Wiara bez odwagi jest dekoracją.
A Kościół służący polityce traci swoją duszę.
„Nie będę kłamał, ważniejsze od zwycięstwa jest zachować twarz” — miał powiedzieć Nawrocki przed debatą.
Może on rzeczywiście nie kłamie wprost.
Może po prostu mówi półprawdy, naciąga, koloryzuje — bo od tego jest jego otoczenie, jego PR, jego sztab, jego Szefernaker.
To jednak nie usprawiedliwia tych, którzy z pełną świadomością powtarzają nieprawdę na antenie radia, które ma formować sumienia.
Bo jeśli nawet polityka jest brudna,
to Kościół, media katolickie, wspólnota wiernych nie mogą się brudzić razem z nią.

Dlatego mówię to wprost i z bólem: nie jest mi już po drodze z Radiem Maryja.
Nie chcę swojej wiary i sumienia mieszać z politycznym marketingiem.
Nie chcę słuchać narracji, która stawia partię na pierwszym miejscu, a Boga — dopiero później.
Nie chcę wspierać miejsca, gdzie prawda jest zależna od układu.
Są na szczęście inne głosy.
Prawdziwie katolickie, spokojne, odpowiedzialne:
-
Radio eM (Katowice)
-
Radio Rodzina
-
Radio Emaus
Tam czuć Ewangelię, a nie partyjną temperaturę dnia.

A co do prezydenta Nawrockiego?
Nie jest kłamcą.
Ale też nie jest prorokiem prawdy.
Raczej człowiekiem, który mówi to, co politycznie korzystne, a jego otoczenie uprawia klasyczną „propagandę sukcesu” rodem z PRL-u, tylko owiniętą w nowoczesny marketing.
Widzę Polskę, w której rośnie niebezpieczna pokusa:
zbudować republikę kolesi pod pozorem republiki wartości.
A na to — jako katolicy — powinniśmy reagować pierwsi.
W imię prawdy.
W imię sumienia.
W imię Boga, który powiedział jasno: „Nie mów fałszywego świadectwa.”